Jeszcze
Ci o tym nie wspominałam, ale jestem beznadziejna jeżeli chodzi o wytrwałość w postanowieniach
noworocznych, dlatego w tym roku nawet ich nie tworzyłam. Moim zdaniem, nie ma
w tym najmniejszego sensu, jeżeli z góry wiem, że nie dam rady. Nie zdziwię
się, jeżeli zaraz znajdzie się tutaj jakiś specjalista, który mi napisze, że z
takim nastawieniem nic nie osiągnę. Specjalisto, zaczekaj chwilę! Przeczytaj
tekst do końca, daj mi się wypowiedzieć i wtedy komentuj, pisz wszystko co
tylko będziesz chciał, OK.? ;)
Tak, jak
przed chwilą napisałam. Wiedząc z góry, że nie sprostam wszystkim
postanowieniom, wymyśliłam sobie, że w tym roku będę je regularnie ustalać na
dany miesiąc. Zbliża się koniec stycznia, więc mogę zrobić małe podsumowanie
mojej dziesięciopunktowej listy na styczeń.
Punkty, których na dzień
dzisiejszy jeszcze
nie spełniłam (ale wciąż mam na to szansę):
- Wybrać zdjęcia do wywołania.
- Schudnąć cztery kilogramy.
- Przeczytać trzy książki.
Wymyśliłam
sobie, że chcę aby w moim domu było pełno albumów ze zdjęciami. Wiecie,
jesienny lub zimowy wieczór spędzony na kanapie pod ciepłym kocykiem z herbatą
lub kawą i wracanie wspomnieniami do nie tylko letnich chwil… ale nie na
komputerze. Pomimo pędzącej technologii są takie rzeczy, które w tradycyjnej
formie mają swój jeden, jedyny i niepowtarzalny urok. Myślę, że albumy ze
zdjęciami (wywołanymi, heloł!) są właśnie taką rzeczą. Zadanie niby banalne i
proste do zrobienia, ale z drugiej strony znalezienie czasu aby włączyć
komputer i przejrzeć wszystkie te foldery ze zdjęciami… Szczerze mówiąc już na
samą myśl mi się odechciewa. Wspominałam o tym na mojej stronie na facebooku,
(do której polubienia serdecznie zachęcam – znajdziesz ją w bocznej kolumnie na
blogu) ale dopadła mnie choroba i ze względu na siedzenie w domu włącznie z
weekendem, istnieje szansa, że w końcu zabiorę się za te nieszczęsne zdjęcia.
Kolejny
punkt… Czterech kilogramów w pięć dni nie schudnę, ale jeżeli uda mi się
schudnąć jeszcze kilogram to dokonam swojego postanowienia, a więc jak możesz
się domyślić punkt ten będzie zaktualizowany pierwszego lutego – lub w pierwszy
weekend lutego, kiedy to mam czas na wejście na wagę. W ogóle to kiedyś ważyłam
się codziennie, teraz robię to raz w tygodniu… ale o tym napiszę Ci kiedy
indziej. ;)
Z tymi
książkami… Miałam już wyznaczoną nawet mini listę, odnośnie tych trzech
pozycji, ale jeżeli faktycznie chciałabym wywiązać się z tej liczby książek w
ciągu tego miesiąca (czyli, przypominam pięciu dni, jakie nam zostały ze
stycznia) to zdecydowanie muszę zmienić tytuły. Przyznam się, iż idę trochę na
łatwiznę i zmieniam dwa z tych tytułów na poradniki, które z reguły mają mniej
tekstu niż książki fabularne, które miałam zamiar przeczytać… Ale no wiesz.
Jakby nie spojrzeć, książka to książka.
Punkty, których nie spełniłam i
nie ma szans, aby w tym miesiącu je spełnić:
- Wypijać codziennie dwa litry wody.
- Chodzić regularnie na siłownię trzy razy w tygodniu.
- Zacząć szczotkować ciało.
Tutaj
chyba wiele pisać nie muszę. Wystarczy jeden rzut oka i wiadomo co i jak. W
pięć dni nie odrobię dwunastu wizyt na siłowni (zaliczyłam, aż dwie) litrów
sześćdziesięciu dwóch nie wypiję, a do szczotkowania ciała nie kupiłam nawet
jeszcze szczotki. Podejrzewam, że to właśnie główny winowajca! Przecież, gdybym
szczotkę miała to bym się szczotkowała ;) A tak na poważnie, cóż powiedzieć,
cóż zrobić. Zastanawiam się tylko co z tymi punktami zrobić… przenieść na luty
czy nie przenieść, o to jest pytanie.
Punkty, które udało mi się
spełnić (yay!):
- Zrobić porządek w komodzie (pozbyć się nienoszonych już ubrań)
- Obejrzeć minimum dwa filmy.
- Spędzić jeden dzień bez logowania się do social mediów.
- Utrzymywać porządek.
Wiecie,
jaka to jest radość? Są to pierwsze postanowienia od bardzo, bardzo, ale to
bardzo długiego czasu, które udało mi się odhaczyć. Szczególnie dumna jestem z
punktu numer trzy! W dzisiejszych czasach to wcale nie tak łatwe zadanie, niby
tylko dzień, a jednak. Wymaga poświęcenia, szczególnie od osoby takiej, jak ja –
mogłabym cały dzień scrollować fejsa.
Jak
widzisz, coś mi się udało, nad czymś muszę jeszcze popracować no i są takie
rzeczy, które po prostu nie wyszły. Łatwiej jednak jest mi to wszystko
zweryfikować gdy dotyczy to jednego miesiąca zamiast dwunastu. Myślę, że taka
metoda jest świetna dla wszystkich osób. Oczywiście Twoje postanowienia
miesięczne mogą być zupełnie inne, dotyczyć zupełnie innych sfer życia itd.,
Niedługo
będę przygotowywać listę na kolejny miesiąc. Z pewnością opublikuję ją na blogu
i dam Ci znać jak mi poszło z tymi trzema punktami. Moją opinią na temat książek również się
podzielę, możesz być pewna!
A teraz
powiedz mi, jak Ty sobie radzisz z noworocznymi postanowieniami? Robisz je w
ogóle?
Jeżeli trudno wytrwać Ci w tradycyjnych postanowieniach noworocznych jestem pełna podziwu, że na jeden miesiąc masz ich aż dziesięć (!!!). Postanowień nie robię od lat, bo nigdy w żadnym nie wytrwałam, z takimi miesięcznymi raczej też byłoby trudno. Nawet jak wyznaczę sobie zadanie na weekend, to często trudno mi się z niego wywiązać :P
OdpowiedzUsuńSama się sobie trochę dziwiłam, dziesięć to całkiem spora liczba. Z drugiej strony, teoretycznie łatwiej jest zrobić coś w krótkim okresie czasowym. Na zasadzie schudnę w tym roku 20 kilogramów. W momencie gdy w miesiąc chcę schudnąć cztery czy trzy, jest o wiele łatwiej i w rok może udać się schudniecie całej liczby. No w styczniu się za bardzo nie popisałam, ale o ile postanowień noworocznych nie spełniam w ogóle tutaj udało mi się osiągnąć, aż pięć ;) póki co zostanę przy tym systemie :D
UsuńNienawidzę robić postanowień, nigdy ich nie dotrzymuję :D
OdpowiedzUsuńAGNIESZKAA-ES.BLOGSPOT.COM
Też tak miałam, ale w tym roku próbuję to zmienić :D
UsuńJa staram się nie mieć wielu postanowień tylko np. jedno i dać z siebie 100% żeby je spełnić :D Obserwuje z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) To też dobre, ale niektóre postanowienia nie są tak bardzo wymagające, aby w czasie ich trwania nie zrobić jakichś jeszcze :)
UsuńZabawny post :-)Zwłaszcza fakt zamiany książek na poradniki ;-) Ja nigdy postanowień nie robiłam bo jestem zmienna jak pogoda w marcu...
OdpowiedzUsuńjeden dzień bez social mediów... chciałabym też tak móc :P
OdpowiedzUsuńTo chyba było najgorsze!
UsuńJa w środę wybrałam zdjęcia do wywołania z całego roku 2016! Od jakiegoś tygodnia się zabierałam:D
OdpowiedzUsuńO kurczę, ja nie podołałam ostatecznie z tym postanowieniem. Ich ilość zdecydowanie mnie przerosła ;)
UsuńZnam już siebie na tyle, że moje postanowienia nigdy weszły do życia. Ale dzisiaj idę do biblioteki nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńczytalam koreanki:)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie biorę się za te postanowienia nowo roczne, wyznaczam sobie cele cały rok i je realizuje ;)
OdpowiedzUsuńNie wszystkie postanowienia da sie spelnic, a wrecz do niektorych szybko sie zniechecmy - dlatego ja ustalam je sobie "krótkofalowo" :) czyli nie na pcozatek roku, ale wtedy gdy widze mozliwosc; )
OdpowiedzUsuńMeh, te książki...
OdpowiedzUsuńNie planuje, ile przeczytam - bo i tak czytam "za dużo". Jak na razie wyszło 10 w styczniu chyba, będzie 11, MOŻE 12, ale nie sądzę.
Dziś na zaliczeniu usłyszałam, że mam więcej czytać.
Cóż, jak widać, ja nic innego nie powinnam robić i planować poza trzymaniem nosa w książce, rzecz jasna XD
Nie robię postanowień noworocznych :) Trzymam kciuki za to co sobie postanowiłaś :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że dałaś radę wytrzymać bez logowania się do social mediów
OdpowiedzUsuńJa też jakoś się nie widzę w postanowieniach noworocznych. Tzn. jeśli sobie coś założę, to zaczynam od zaraz i realizuję. Ale wtedy musi mi zależeć. Np. wody piję każdego dnia przynajmniej 1,5 litra. Ale to już moje postanowienie z grudnia. Ja mam szczotkę do szczotkowania ciała i leży ... i się kurzy :)
OdpowiedzUsuńPoluję na tą książkę o Koreankach! Obserwuję z przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuńmój blog
Też by mi się nie chciało przegląda wszystkich folderów ze zdjęciami, dużo za dużo ich jest... a co to za różnica, książka..poradnik, jak dla mnie na jedno wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńOsobiście nigdy nie robię postanowień noworocznych, działam po swojemu :D