20:59

Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji.

Muszę szczerze powiedzieć, że zastanawiam się dlaczego przeczytałam tę książkę dopiero w styczniu. O ile pamięć mnie nie myli kupiłam ją jakoś na przełomie lutego i marca, od tamtego czasu zabierałam się za nią już kilkakrotnie. Czytałam pierwszy rozdział i odkładałam na bok, ponieważ ciągle miałam coś ważniejszego do zrobienia i szczerze mówiąc odrobinę obawiałam się, że mnie zawiedzie. Odstawiłam więc ją na jakiś czas i ponownie sięgnęłam po nią podczas podróży poślubnej, gdzie po zalaniu napojem ponownie poszła w odstawkę. W dwa tysiące siedemnastym roku ponownie wyciągnęłam po nią dłoń i w końcu przeczytałam.
Jeden dzień. Dokładnie tyle wystarczyło mi na jej przeczytanie. Trochę żałuje, że nie zmobilizowałam się do wcześniejszego przeczytania tej książki, bo im dłużej leżała na regale tym bardziej byłam pewna, że się zawiodę. Dlaczego? A no bo koreańską pielęgnacją interesuję się od dłuższego czasu. I miałam racje. Ciągłe jej odkładanie nie pomogło, a ja może nie tyle jestem zawiedziona co… po prostu wiedziałam już to, czym postanowiła się z nami podzielić Charlotte Cho.   
Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji.” jest naprawdę fajną książką, jednak dla tych osób, które to dopiero rozpoczynają swoją przygodę z koreańską pielęgnacją. Wówczas z pewnością wyniosą z niej mnóstwo wiedzy, chociaż początkowo mogą odczuwać skutki chaosu informacyjnego, ale po poukładaniu sobie świeżo co zdobytej od Charlotte nauki zaczną inaczej traktować swoją skórę.
W książce znajdziemy kilka znanych nam sloganów, które promowane są nie tylko przez Koreanki.

Ładna skóra, to zdrowa skóra. Opalenizna szkodzi. Pij więcej wody. Nie pal papierosów. Ogranicz alkohol. Chroń skórę przed czynnikami zewnętrznymi.


Znasz to? Oczywiście! To tylko kilka przykładów, ale moim zdaniem są to podstawy podstaw. Nie od dziś wiadomo, że gdy chcemy być piękne nie wystarczy nałożenie kremu na twarz, a działanie z każdej możliwej strony. 
Dziesięć kroków koreańskiej pielęgnacji może początkowo przerazić. No bo dziesięć? Jak to dziesięć, kiedy znaleźć na to czas? Autorka próbuje nas przekonać, że wcale tak dużo czasu nie potrzeba na wykonanie wszystkich etapów. Zaznacza również, że niektóre z nich wykonuje się tylko kilka razy w tygodniu, lub nawet rzadziej – w zależności od indywidualnych potrzeb cery. Podpowiada nam również, aby nie sugerować się produktami polecanymi przez koleżanki i przyjaciółki, ponieważ każda z nas jest inna i każda z nas ma inne potrzeby. Kolejną sprawą na jaką zwracana jest uwaga to, to aby traktować pielęgnację jako swoistego rodzaju rytuał, relaks i odprężenie. Lubię takie podejście, w końcu robimy to dla siebie, dla swojego dobra, dla swojego piękna. Traktowanie pielęgnacji jako przykrego obowiązku już na starcie nas zniechęca, ale tak właściwie dlaczego? Przecież wklepywanie tych wszystkich specyfików w swoją twarz to tylko przyjemność!
Nie powiem Ci czego nauczyłam się z „Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji.”, ponieważ wiedziałam to już wcześniej, ale powiem Ci czego Ty między innymi możesz się nauczyć.

1. Matowa twarz wcale nie wygląda na zdrową twarz.
2. Filtry nie są przekleństwem, a naszym ratunkiem.
3. Nie ma obowiązku korzystania z kosmetyków jednej firmy, zawzięcie kolekcjonując jedną serię pielęgnacyjną. 
4. Jedno oczyszczanie to za mało.

Są to cztery punkty, które moim zdaniem  były/są ignorowane i na które warto zwrócić uwagę. Nie są to jednak jedyne lekcje, które wyniesiesz po przeczytaniu tego poradnika. Przyjęło się, że mat na twarzy jest czymś pożądanym, a błyszcząca się cera wcale nie wygląda ładnie. Teraz tak serio. Widziałaś kiedyś naturalnie matową buzię? 
Co w szczególności mi się spodobało w książce? To, że autorka nie skupiała się tylko i wyłącznie na pielęgnacji. Nie ma tam samych suchych faktów. Charlotte Cho opowiada nam odrobinę o swoim życiu w Ameryce i Korei. Dzieli się z nami, popełnianymi dotychczas błędami. Poza przekazaniem nam wiedzy o samej pielęgnacji, przybliża nas odrobinę do Koreańskiego świata. Nie. Po przeczytaniu tej książki nie będziesz nagle wiedzieć wszystkiego na temat Korei Południowej, ale z pewnością zapoznasz się odrobinę z mentalnością Koreańczyków.
Podoba mi się to, że autorka dzieli się z nami listą swoich ulubionych kosmetyków, z której na pewno skorzystam! I podpowiada jakie miejsca trzeba odwiedzić będąc w Korei. Ostatni rozdział, który jest właśnie temu poświęcony, podoba mi się najbardziej, ponieważ wycieczka do Korei jest moim małym marzeniem, a raczej celem, który zamierzam prędzej czy później osiągnąć.
Czy polecam książkę? Tak! Jak wspominałam wcześniej, w szczególności tym, którzy dopiero co rozpoczynają swoją przygodę z Koreańską pielęgnacją cery. Na pewno będzie też miłą i lekką lekturą dla osób ogólnie interesujących się tym krajem, jednak również dla początkujących.
W dziesięciopunktowej skali, książkę śmiało oceniam na 9 punktów, ale dla laika.
Dla kogoś bardziej zagłębionego w temat… Książka, którą można potraktować jako przerywnik.  Pióro autorki jest lekkie, dlatego też szybko i przyjemnie się ją czyta. A dodatek ilustracji i mnóstwa różowego koloru sprawia, że pozycja jest po prostu aegyo. ;)

27 komentarzy:

  1. Książki nie czytałam i żałuję, bo obecnie jestem w Seulu i dostaję bzika na punkcie wszystkich kosmetyków, a wiadomo im więcej wyboru, tym trudniejsze decyzje do podjęcia. A myślę, że ta książka pomogłaby mi w uporządkowaniu wiedzy ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwykle nie czytam takich książek choć ta powyższa wydaje się interesująca. O tym relaksie podczas pielęgnacji wiem ale nie raz trudno pogodzić to z realiami :-D Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zamiar przeczytać ją w najbliższym czasie,bo naprawdę dużo o niej słyszałam.

    Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam o tej książce, ale niezbyt dobrą opinię. Hm, może jednak się skuszę?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie miałam tych maseczek ani koreańskich kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest na mojej liście książek "do kupienia" :) Koreańska pielęgnacja coraz bardziej mi się podoba, a maseczki w płachcie to świetna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. taka satynowa cera jest ok,ale typowo matowa faktycznie w naturze raczej się nie zdaża
    a oczyszczanie w kilku krokach sprawdziłam i jest skuteczniejsze, chociaż na poczatku wydaje się czasochłonne

    OdpowiedzUsuń
  8. No i należę do coraz to mniejeszej grupy osób, które nie przeczytały tej książki :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam tej książki, ale chyba w końcu się skuszę i ją kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio oglądałam ją w empiku, ale nie wiem, nie jestem przekonana czy chcę ją czytać, dlatego jak na razie jeszcze się wstrzymam :)

    Pozdrawiam ♥
    Ola z bloga: vleksvndrv.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Taka lekka książka, czytałam w ubiegłym roku;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo popularna książka ostatnimi czasy. Chciałabym ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chętnie bym poczytała,bo książka jest bardzo popularna,jednak zawsze mam co innego do kupienia..ech

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak często ta książka przewijała mi się przez oczy, że chyba sama sobie ją kupię!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam, ale wygląda tak uroczo, że może się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. ejjj przypomniałas mi, że mam tę książkę... i teraz nie mam pojoooo gdzie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wygląda pięknie i interesująco! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajrzałabym do tej książki chociażby z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  19. niedawno też przeczytałam tą książkę i zakupiłam kilka azjatyckich kosmetyków;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Słyszałam o niej tyleee dobrego, ale sama nie miałam okazji przekonać się co tam skrywa :)

    OdpowiedzUsuń
  21. slyszalam o tej ksiazce i chetnie bym przeczytala <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Muszę ją w końcu kupić :) od dawna mam to w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam, lubię, ale wiele nie wniosła w moje życie :P

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pomaranczove , Blogger