Muszę
szczerze powiedzieć, że zastanawiam się dlaczego przeczytałam tę książkę
dopiero w styczniu. O ile pamięć mnie nie myli kupiłam ją jakoś na przełomie
lutego i marca, od tamtego czasu zabierałam się za nią już kilkakrotnie.
Czytałam pierwszy rozdział i odkładałam na bok, ponieważ ciągle miałam coś ważniejszego do zrobienia i szczerze
mówiąc odrobinę obawiałam się, że mnie zawiedzie. Odstawiłam więc ją na jakiś
czas i ponownie sięgnęłam po nią podczas podróży poślubnej, gdzie po zalaniu
napojem ponownie poszła w odstawkę. W dwa tysiące siedemnastym roku ponownie
wyciągnęłam po nią dłoń i w końcu przeczytałam.
Jeden dzień. Dokładnie tyle wystarczyło mi na
jej przeczytanie. Trochę żałuje, że nie zmobilizowałam się do wcześniejszego
przeczytania tej książki, bo im dłużej leżała na regale tym bardziej byłam
pewna, że się zawiodę. Dlaczego? A no bo koreańską
pielęgnacją interesuję się od dłuższego czasu. I miałam racje. Ciągłe jej
odkładanie nie pomogło, a ja może nie tyle jestem zawiedziona co… po prostu
wiedziałam już to, czym postanowiła się z nami podzielić Charlotte Cho.
Sekrety urody Koreanek.
Elementarz pielęgnacji.”
jest naprawdę fajną książką, jednak dla tych osób, które to dopiero
rozpoczynają swoją przygodę z koreańską
pielęgnacją. Wówczas z pewnością wyniosą z niej mnóstwo wiedzy, chociaż
początkowo mogą odczuwać skutki chaosu informacyjnego, ale po poukładaniu sobie
świeżo co zdobytej od Charlotte nauki zaczną inaczej traktować swoją skórę.
W
książce znajdziemy kilka znanych nam sloganów, które promowane są nie tylko
przez Koreanki.
Ładna skóra, to zdrowa skóra. Opalenizna szkodzi. Pij więcej wody. Nie pal papierosów. Ogranicz alkohol. Chroń skórę przed czynnikami zewnętrznymi.
Znasz
to? Oczywiście! To tylko kilka przykładów, ale moim zdaniem są to podstawy
podstaw. Nie od dziś wiadomo, że gdy chcemy być piękne nie wystarczy nałożenie
kremu na twarz, a działanie z każdej możliwej strony.
Dziesięć kroków koreańskiej
pielęgnacji może
początkowo przerazić. No bo dziesięć? Jak to dziesięć, kiedy znaleźć na to
czas? Autorka próbuje nas przekonać, że wcale tak dużo czasu nie potrzeba na
wykonanie wszystkich etapów. Zaznacza również, że niektóre z nich wykonuje się
tylko kilka razy w tygodniu, lub nawet rzadziej – w zależności od indywidualnych potrzeb cery. Podpowiada
nam również, aby nie sugerować się produktami polecanymi przez koleżanki i
przyjaciółki, ponieważ każda z nas jest inna i każda z nas ma inne potrzeby. Kolejną
sprawą na jaką zwracana jest uwaga to, to aby traktować pielęgnację jako
swoistego rodzaju rytuał, relaks i odprężenie. Lubię takie podejście, w końcu
robimy to dla siebie, dla swojego dobra, dla swojego piękna. Traktowanie
pielęgnacji jako przykrego obowiązku już na starcie nas zniechęca, ale tak
właściwie dlaczego? Przecież wklepywanie tych wszystkich specyfików w swoją
twarz to tylko przyjemność!
Nie
powiem Ci czego nauczyłam się z „Sekrety
urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji.”, ponieważ wiedziałam to już
wcześniej, ale powiem Ci czego Ty między innymi możesz się nauczyć.
1. Matowa
twarz wcale nie wygląda na zdrową twarz.
2. Filtry nie są przekleństwem, a naszym ratunkiem.
2. Filtry nie są przekleństwem, a naszym ratunkiem.
3. Nie
ma obowiązku korzystania z kosmetyków jednej firmy, zawzięcie kolekcjonując
jedną serię pielęgnacyjną.
4. Jedno
oczyszczanie to za mało.
Są to cztery
punkty, które moim zdaniem były/są ignorowane i na które warto zwrócić
uwagę. Nie są to jednak jedyne lekcje, które wyniesiesz po przeczytaniu tego
poradnika. Przyjęło się, że mat na twarzy jest czymś pożądanym, a błyszcząca
się cera wcale nie wygląda ładnie. Teraz tak serio. Widziałaś kiedyś naturalnie
matową buzię?
Co w
szczególności mi się spodobało w książce? To, że autorka nie skupiała się tylko
i wyłącznie na pielęgnacji. Nie ma tam samych suchych faktów. Charlotte Cho opowiada nam odrobinę o
swoim życiu w Ameryce i Korei. Dzieli się z nami, popełnianymi dotychczas
błędami. Poza przekazaniem nam wiedzy o samej pielęgnacji, przybliża nas odrobinę
do Koreańskiego świata. Nie. Po przeczytaniu tej książki nie będziesz nagle
wiedzieć wszystkiego na temat Korei
Południowej, ale z pewnością zapoznasz się odrobinę z mentalnością
Koreańczyków.
Podoba
mi się to, że autorka dzieli się z nami listą swoich ulubionych kosmetyków, z
której na pewno skorzystam! I podpowiada jakie miejsca trzeba odwiedzić będąc w Korei. Ostatni rozdział, który jest
właśnie temu poświęcony, podoba mi się najbardziej, ponieważ wycieczka do Korei
jest moim małym marzeniem, a raczej celem, który zamierzam prędzej czy później
osiągnąć.
Czy
polecam książkę? Tak! Jak wspominałam wcześniej, w szczególności tym, którzy dopiero
co rozpoczynają swoją przygodę z Koreańską
pielęgnacją cery. Na pewno będzie też miłą i lekką lekturą dla osób ogólnie
interesujących się tym krajem, jednak również dla początkujących.
W
dziesięciopunktowej skali, książkę śmiało oceniam na 9 punktów, ale dla
laika.
Dla kogoś bardziej zagłębionego w temat… Książka, którą można potraktować jako przerywnik. Pióro autorki jest lekkie, dlatego też szybko i przyjemnie się ją czyta. A dodatek ilustracji i mnóstwa różowego koloru sprawia, że pozycja jest po prostu aegyo. ;)
Dla kogoś bardziej zagłębionego w temat… Książka, którą można potraktować jako przerywnik. Pióro autorki jest lekkie, dlatego też szybko i przyjemnie się ją czyta. A dodatek ilustracji i mnóstwa różowego koloru sprawia, że pozycja jest po prostu aegyo. ;)
Książki nie czytałam i żałuję, bo obecnie jestem w Seulu i dostaję bzika na punkcie wszystkich kosmetyków, a wiadomo im więcej wyboru, tym trudniejsze decyzje do podjęcia. A myślę, że ta książka pomogłaby mi w uporządkowaniu wiedzy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Zwykle nie czytam takich książek choć ta powyższa wydaje się interesująca. O tym relaksie podczas pielęgnacji wiem ale nie raz trudno pogodzić to z realiami :-D Udanego weekendu!
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać ją w najbliższym czasie,bo naprawdę dużo o niej słyszałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
Czytałam o tej książce, ale niezbyt dobrą opinię. Hm, może jednak się skuszę?
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o niej :) brzmi kusząco!
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - zapraszam!
Mam w planach :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tych maseczek ani koreańskich kosmetyków.
OdpowiedzUsuńJest na mojej liście książek "do kupienia" :) Koreańska pielęgnacja coraz bardziej mi się podoba, a maseczki w płachcie to świetna sprawa :)
OdpowiedzUsuńtaka satynowa cera jest ok,ale typowo matowa faktycznie w naturze raczej się nie zdaża
OdpowiedzUsuńa oczyszczanie w kilku krokach sprawdziłam i jest skuteczniejsze, chociaż na poczatku wydaje się czasochłonne
No i należę do coraz to mniejeszej grupy osób, które nie przeczytały tej książki :))
OdpowiedzUsuńobserwuję :*
UsuńNie czytałam tej książki, ale chyba w końcu się skuszę i ją kupię :)
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałam ją w empiku, ale nie wiem, nie jestem przekonana czy chcę ją czytać, dlatego jak na razie jeszcze się wstrzymam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Ola z bloga: vleksvndrv.blogspot.com
Taka lekka książka, czytałam w ubiegłym roku;)
OdpowiedzUsuńBardzo popularna książka ostatnimi czasy. Chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym poczytała,bo książka jest bardzo popularna,jednak zawsze mam co innego do kupienia..ech
OdpowiedzUsuńTak często ta książka przewijała mi się przez oczy, że chyba sama sobie ją kupię!
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale wygląda tak uroczo, że może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńejjj przypomniałas mi, że mam tę książkę... i teraz nie mam pojoooo gdzie!
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie i interesująco! :)
OdpowiedzUsuńZajrzałabym do tej książki chociażby z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńniedawno też przeczytałam tą książkę i zakupiłam kilka azjatyckich kosmetyków;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej tyleee dobrego, ale sama nie miałam okazji przekonać się co tam skrywa :)
OdpowiedzUsuńslyszalam o tej ksiazce i chetnie bym przeczytala <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym ją z wielka chęcią :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją w końcu kupić :) od dawna mam to w planach :)
OdpowiedzUsuńMam, lubię, ale wiele nie wniosła w moje życie :P
OdpowiedzUsuń