19:25

Wesele, czyli kilka moich rad... chyba.

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie jestem w tej dziedzinie specjalistką, jednak swój ślub i wesele organizowaliśmy sami z mężem. Korzystając z rad, które dali nam przede wszystkim: managerka restauracji w jakiej odbywało się wesele, fotograf oraz DJ. I… i byliśmy naprawdę zadowoleni, dlatego też powstaje ten wpis. Pamiętaj jednak proszę, że każda z nas jest inna, inaczej reaguje na stres i każdej z nas odpowiada coś innego, a trzeba w tym wszystkim wziąć jeszcze po uwagę zdanie przyszłego męża. ;) To co? Bez zbędnego gadania przejdźmy po prostu do rzeczy:
            Zacznij od budżetu. Ustal widełki, nawet nie łódź się na tę niższą kwotę, a do najwyższej dolicz około dziesięć procent. Tak na wszelki wypadek, dla świętego spokoju. Wiesz… Nie będziesz się stresować, że Ci zabraknie, a gdy jednak okaże się, że jakimś cudem zostanie Ci jakaś sumka, to… nie ma na co narzekać. Powiem jednak szczerze, że w ogóle bym się nie zdziwiła, gdyby po wszystkim okazało się, że jednak coś jeszcze musisz dołożyć.
            Będąc na etapie planowania myślisz o wszystkim tylko ogólnikowo. Dopiero, gdy dochodzi do momentu w którym wszystko wybierasz już ostatecznie widzisz prawdziwy koszt. Oczywiście da się zrobić tanie wesele, ale na małą liczbę gości lub zamiast wynajęcia restauracji wybieracie jakąś salę, remizę i catering… chociaż z cateringiem też może być różnie. Masz znajomych, którzy brali ślub przed Tobą? Wypytaj ile mniej więcej na co wydali. Podpytaj jakie usługi u kogo polecają i czy faktycznie byli zadowoleni ze wszystkiego. Tylko wiesz… Nie pytaj koleżanki z którą widzisz się raz na sto lat, bo oczywiście powie, że z wszystkiego była zadowolona i nie ma na co narzekać, bo jej ślub i wesele było idealne, dokładnie takie jak sobie zaplanowała. Uwierzyła byś jej? Ja nie. Moim zdaniem zawsze jest jakaś wpadka, zawsze coś pójdzie nie tak, jak z góry było zaplanowane. Tylko… Co zrobić, aby owa rzecz nie zepsuła całej imprezy, która ma być cudowna i którą masz wspominać z uśmiechem na ustach? Z góry założyć, że nie będzie idealnie. U mnie nie było. Było kilka wpadek, ale wiesz co? Co z tego, skoro ja, mój mąż, rodzice jedni, drudzy, i wszyscy bliscy których zaprosiliśmy bawili się świetnie? W dodatku będą mieli co wspominać! Opowiem Ci o tym, ale może w kolejnym poście. Dzisiaj skupmy się na sprawach czysto organizacyjnych.
            Stworzyłam kiedyś listę rzeczy do zrobienia przed ślubem, którą się zaraz z Tobą podzielę. Nim jednak to zrobię powiem Ci, jak było w naszym przypadku: zgodnie z nią zrobiliśmy… łącznie pięć rzeczy. Z sześciu punktów składających się średnio z mniej więcej dziesięciu pod punktów, zrobiliśmy tylko pięć rzeczy. Tak, powtórzę. Zgodnie z listą (klik) zrobiliśmy pięć rzeczy. Z około sześćdziesięciu pozycji, zrobiliśmy pięć. Już mówię, które dokładnie:
1.      Ustalenie daty ślubu.
2.      Zarezerwowanie restauracji.
3.      Zarezerwowanie foto&video.
4.      Zarezerwowanie DJ’a.
5.      Ustalić budżet… Który przekroczyliśmy, więc teoretycznie zrobiliśmy cztery i pół punktu zgodnie z rozpiską.
Moja pierwsza, najważniejsza rada. Nie panikuj. Nie stresuj się. Nie nakręcaj się niepotrzebnie mówiąc sobie, że zostało już tylko dwanaście miesięcy. Nasze przygotowania tak naprawdę ruszyły pół roku przed ślubem, pomijając wcześniej wspomniane rezerwacje.
Ślub był w sierpniu. Zaproszenia wybieraliśmy w maju, rozwoziliśmy je czerwiec/lipiec. Suknię również wybrałam w maju (jadąc odebrać zaproszenia, czyli w sumie pod koniec maja). Buty kupiłam w dzień przymiarki sukni, gdy miała być już cięta (kupiłam jedną parę szybciej, ale okazało się, że mnie obcierały). Obrączki wybraliśmy w czerwcu. W czerwcu zaczęliśmy też nauki przedmałżeńskie i poradnię. Podziękowania dla gości jechaliśmy zamówić i wybrać tydzień przed ślubem. Dzień przed dostarczeniem ich do lokalu byłam je odebrać, a w dzień dostarczania alkoholu byliśmy kupić wina (wódka była chyba dzień wcześniej kupowana – nie pamiętam, tym zajmował się mąż). Około dwóch tygodni szybciej kupowaliśmy też garnitur dla męża.
Konkretny:
1.      Jeżeli Twój ślub finansują lub współfinansują rodzice i/lub przyszli teściowie, pamiętaj, że wypada wziąć pod uwagę ich zdanie, jednak nie pozwól aby organizowane wesele było ich. To wciąż Wasz dzień, a rodzice/teściowie muszą o tym pamiętać. Pod żadnym wypadkiem nie wszczynaj kłótni, bo to akurat nie ma najmniejszego sensu. Rozmowa i delikatne sugestie.
2.      DJ czy zespół? Odwieczny konflikt pomiędzy jednym i drugim. I DJ i zespół, jeżeli nie są dobrzy mogą zepsuć wesele, a tak naprawdę to głównie dzięki nim wygrywamy, albo przegrywamy. Nikt nie będzie się dobrze bawił przy fałszujących śpiewakach, nikt nie będzie się dobrze bawił, gdy DJ będzie jedynie stał za konsolą. My z góry wiedzieliśmy, że bierzemy DJ. Wytypowaliśmy dwóch, pierwszego z którym się spotkaliśmy wybraliśmy od razu rezygnując ze spotkania z drugim… Dlaczego? A bo nas porwał, bo znaleźliśmy wspólny język, ponieważ nadawał na tych samych falach co my, a później jak się okazało grał na imprezach, na których byli nasi znajomi i byli nim zachwyceni. Ja też. Bardzo, bardzo. Tak naprawdę Damian zrobił nam całą imprezę. Nie tylko puszczał muzykę, ale i bawił się z nami zachęcając gości do tańca. Parkiet praktycznie non stop był pełen!
3.      Zastanów się dwa razy przed autokarem. Wypytaj dokładnie gości czy na pewno chcą być odwiezieni. U nas okazało się to wydatkiem niepotrzebnym, bo ostatecznie wracało nim może z osiem osób, ale to też kwestia komunikacji. Przy rozdawaniu zaproszeń po prostu zapytaj wprost, czy chcą skorzystać z transportu zapewnionego przez Ciebie, czy poradzą sobie sami.
4.      Słuchaj managera/ki restauracji. Ona dobrze wie co robi. To nie jej pierwsze wesele i chętnie podpowiedzą co i jak, co się sprawdza w ich pomieszczeniu, a co nie. Nie upieraj się jak osioł przy swojej decyzji, jeżeli ona podpowiada Ci inaczej – ona wie lepiej… Z reguły. Ale nie martw się! Wyczujesz to, czy zna się na rzeczy czy nie.
5.      Wybór sukni ślubnej… Ponoć warto wziąć przyjaciółki, koleżanki. Nauczyliśmy się w amerykańskich filmach, że na przymiarki jeździ się wręcz z bandą znajomych. Zastanów się dwa razy, czy osoby które chcesz wziąć na pewno powiedzą Ci prawdę, gdy będziesz w sukni wyglądać jak beza, zamiast jak księżniczka. ;)
6.      My alkoholu mieliśmy zdecydowanie za dużo. Mamy jeszcze kilka luźnych butelek wódki i cały, nierozpakowany karton. W dodatku kilka butelek wina wciąż stoi na korytarzu i czeka na dobrą okazję…

Wiesz co? Nie wyobrażam sobie organizowania ślubu krok po kroku według tych wszystkich poradników, ani nawet według listy, którą sobie sama stworzyłam. Dlaczego? Razem z mężem… jesteśmy dość spontaniczni.
Jak widzisz, ten post jest taki ogólnikowy. Zawiera kilka rad, chociaż więcej w nim opowieści z własnego doświadczenia. Następny post z serii weselnej będzie ściśle dotyczył Panny Młodej i jej zakupów i… Będzie zdecydowanie bardziej uporządkowany.
Jesteś po czy przed ślubem? Denerwujesz lub denerwowałaś się czymś w szczególności? Opowiedz mi i czytelnikom o tym! O swoich przygotowaniach lub najpiękniejszych wspomnieniach. ;)

6 komentarzy:

  1. Fajnie, ale jest kilka błędów i literówek, które warto poprawić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na pewno przejrzę tekst jeszcze raz i postaram się je wszystkie poprawić ;)

      Usuń
  2. Jestem przed ślubem, który już zbliża się wielkimi krokami i jakoś bardzo się nie denerwuję. Wiele rzeczy mamy już załatwione, umówione, a te, które jeszcze nie są załatwione spokojnie zdążymy załatwić. Bez spiny, bez stresu... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My się też w ogóle nie stresowaliśmy. Ciągle każdy nas pytał: "a jak tam, stresik jest?" nie, nie było go. Śmialiśmy się, że nie ma czym. W końcu świadomie bierzemy ten ślub, a... co będzie to będzie. Jeżeli coś miałoby nie wyjść zgodnie z naszymi planami, widocznie tak miałoby właśnie być.

      Usuń
  3. My zorganizowaliśmy ślub w 4 miesiące. I powiem Ci, że wpadki nie było żadnej, oprócz tego że prawie zapomnieliśmy o odebraniu kwiatów dla rodziców :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając salę, fotografa i DJ to resztę w sumie zorganizowaliśmy też jakoś mniej więcej w cztery miesiące. Aczkolwiek no, pierwsze trzy punkty mieliśmy ponad półtora roku wcześniej. Nie wiem, może udałoby nam się zorganizować to w krótszym czasie, ale patrząc na naszą datę to pewnie z trudem by było. Szczególnie te, które udało nam się zarezerwować z takim wyprzedzeniem. ;)

      Usuń

Copyright © 2016 Pomaranczove , Blogger